Sample translated sentence: Kto sieje wiatr, zbiera burzę. ↔ El que siembra vientos, cosecha tempestades. kto wiatr sieje, zbiera burzę kto mąci, sieje zamieszanie i zamęt naraża się na niemiłe konsekwencje swych własnych poczynań Wydaje mi się, że "Dzieci Burzy" mają dość ciekawą historię, którą po części, choć tylko niewielkim fragmentem, mogę się podzielić. Oczywiście najlepiej byłoby rozwodzić się nad faktem, że tworzyłam ją, nagrywając treść na dyktafon podczas włóczenia się po ukraińskiej Strefie Wykluczenia, a mój stan emocjonalny w tamtym okresie pozostawiał wiele do życzenia. Ale o tym przeczytacie we wstępie do PIERWSZA RZUCA KOSTKĄ Cały trzon tej opowieści wziął się z mojego doświadczenia żałoby i traumy, z którymi wbrew wszystkiemu się zaprzyjaźniłam i przekułam w magiczną opowieść o wielkich poszukiwaniach ratunku oraz sensu. I kiedy Kif mówi do Aishy: przecież wiesz, że to mogłaś być ty – następuje odkrycie mojej klątwy, a gdy w sali rozpraw na Ooparcie Daina trzyma listy i wypowiada kluczowe zdanie na temat obecności winnych na sali, klątwa zostaje zdjęta. Jak to odczytywać? Gdy poznacie książkę, przyjdzie zrozumienie na wielu płaszczyznach, jeśli tylko będziecie mieli ochotę odkrywać więcej niż pierwszą warstwę. Książka już we wstępie oznajmia, że wzięła się ze śmierci, śmierci trudnej, bolesnej, a mimo to służącej żywej, barwnej opowieści, tętniącej kreacjami wielu bohaterów i wizjami mnóstwa światów. Musicie przygotować się na wieloświat, który postarałam się jednak zaserwować w ograniczonym zakresie, nieprzytłaczającym, a przyjemnym, może nawet porywającym. Historię rozpoczyna gorzkie wspomnienie: Burza uwolnił się z więzienia i siał śmierć, a powody jego gniewu zostają od razu zasugerowane – ktoś rozdzielił go na tysiąc lat z ukochaną. Nie wiemy, kim Burza jest, nie mamy pojęcia, kogo kochał, widzimy tylko zgliszcza po jego marszu i niedolę przypadkowych istnień, które znalazły się na jego drodze. Ale czy na pewno przypadkowych? Czy nie jest tak, że z każdym rozdziałem wszystko konsekwentnie zazębia się i obnaża w pewien sposób zachwycającą prawdę, złożoną, skrytą, lecz finalnie widowiskową? Chcemy wiedzieć, kim jest Burza, co mu się stało i jaki jest jego obecny los. Nieobecna w fabule postać napędza naszą ciekawość i ochotę na to, by przyglądać się wszystkim pozostałym. Fakty na jej temat powoli rozrysowuje przed nami opowieść, podobnie jak odpowiedź na pytanie, kim jest osobliwa wiedźma z Głuszy, Szauszka (jej mityczne imię jest oczywiście istotne), butnie twierdząca, że wbrew wymownej puencie indiańskiego przysłowia karmi oba wilki w sercu. Historia toczy się i rośnie dzięki podglądaniu tych, którzy przetrwali gniewny kataklizm: jednych w skrajnej nędzy, innych opływających bogactwem. Polsce dostają się niezmierzone dobra, podobnie jak Ukrainie i Węgrom. Zachód w dużej części zostaje zniszczony i kiełkuje na nim nowe. Tutaj możemy już wrzucić opis książki: Którego wilka w swoim sercu karmisz? Burza uciekł z więzienia i przeszedł przez dwadzieścia sześć wymiarów, siejąc spustoszenie, po czym zniknął. Poszukują go legendarni Likwidatorzy, by zatrzymać apokalipsę. W Czarnobylu ukrywa się ktoś, kto może im pomóc... Tymczasem w leśnej głuszy swój plan realizuje tajemnicza wiedźma. Nad Radioaktywną Ruiną, na obszarze byłych Stanów Zjednoczonych, powiewa polska flaga, a „Polaczek” mianuje się bożym pomazańcem. Po dziurawym multiwersum włóczą się wojska burzowych pomiotów, odmieniając dusze… Dzieci Burzy to powieść science-fantasy. Zaawansowana technika przenika się z magią, współczesność z czasami średnimi; smok króluje na niebie, po czarnobylskich ogrodach kłusują konie niezwykłej rasy: bracia śniegu. Dzieje się! ZGRAJA ELEGANCKICH PORĄBAŃCÓW W opisie z pewnością rzuca się w oczy słowo Likwidatorzy. Kiedy pisałam tę książkę, jeszcze nie było takiego boomu na Czarnobyl, ale dziś z pewnością więcej osób zrozumie nawiązanie do likwidatorów awarii z osiemdziesiątego szóstego – Burza jawnie nazywany jest przez niektórych Chodzącym Czarnobylem. Jednakże inspiracją dla mojej kosmicznej bandy gończych psów nie były ukraińskie bioroboty, a... Legion samobójców. Moi są kompletnie inni, dlatego też nie bronię się przed wskazaniem inspiracji. Zmodyfikowani na nieetyczne, budzące wątpliwości sposoby, włóczący się po kosmosach w imię dobra, którego nie pojmują, są wdzięcznym elementem historii, zwłaszcza że bije z nich absurdalna elegancja i szlachetność; choć początkowo, opisani hurtowo w jednym akapicie, mogą wydawać się kompletnie abstrakcyjni, niedługo po ich poznaniu zapałacie do nich żywymi uczuciami. Jest to o tyle łatwiejsze, że obywatele Zrzeszonych Wszechświatów nie uznają istnienia "zła prawdziwego"; zgodnie z tomaszową filozofią zło uznają za uszkodzenie, w dodatku do naprawienia. Fabuła poprowadzi was takimi ścieżkami, że prawdopodobnie będziecie współczuć psychopatom, a nawet pewnym istotom, których tak naprawdę nie ma – są czysto potencjalne i nie sposób ich uratować. No chyba że... ;) Co łączy legendarnych, kosmicznych Likwidatorów z Burzą? Cóż... powiedzmy tylko tyle, że kiedyś dobrze się znali. Zaciekawieni? Mam nadzieję! BURIA MGŁOJU NIEBO KROJET Burza na morzu (Kochankowie na brzegu morza), Jan Parcellis (malarz przypisywany) Posługiwanie się inspiracjami może niesłusznie sprowadzić was na trop "Openmindera", mocno osadzonego w świecie zrodzonym przez przesiąknięcie Evangelionem i postapokalipsą, i pomyślicie sobie, że znacie już te moje patchworki. Nie dajcie się zwieść – "Dzieci Burzy" to oryginalne multiwersum, którego symbolem są jakże kluczowe, a jednocześnie marginalizowane przez opowieść tytułowe istoty. W logicznie skrojonym modelu multiwersum będziecie mogli bezproblemowo lawirować pomiędzy światami fantasy a kosmicznymi rubieżami, pomiędzy odmienioną ojczyzną a Radioaktywną Ruiną i Cesarskimi Ogrodami, nie gubiąc się i mogąc czerpać z różnorodności pełnymi garściami. Książka rozpoczyna się znamiennym wierszem Puszkina, przełożonym przez Juliana Tuwima. Zamieć mgłami niebo kryje, wichrów śnieżnych kłęby gna, to jak dziki zwierz zawyje, to jak małe dziecię łka... Właśnie tego wiersza uczono w szkole moją babcię i kiedyś przy kawie powiedziała mi, że to głównie z rosyjskiego pamięta. Wyrecytowała kawałek, a w mojej głowie powstał pierwszy trop do kluczowej postaci książki. Burza w pewien sposób symbolizuje niezawinioną krzywdę, a jego los jest losem nas wszystkich. Czy możemy naprawić to, co zniweczone? Czy możemy oszukać los i czym on właściwie jest? Czy istnieje inna droga niż pogodzenie się z brakiem władzy nad rzeczami, które potrafią całkowicie zdominować nasze życie? Czy rzuceni w świat poza naszą wolą, obdarzeni nieznanym czasem i wymykającą się z rąk rzeczywistością, cokolwiek znaczymy? Ta wielowątkowa, wielowymiarowa książka próbuje, poza snuciem opowieści science-fantasy, ukazać psychologiczno-filozoficzne badania, które urządziłam na żywych istotach, personalizując absolutnie wszystko: drzewa, kamienie, smoki, osobliwe gatunki, przedmioty, przeciwstawiając się śmierci. Najwięcej eksperymentów dokonywanych jest na samym człowieku. Powieść zawiera jednak te elementy w sposób, mam nadzieję, nienachalny i nieobowiązkowy. Kto chce, może po prostu płynąć z opowieścią i rozwiązywać intrygę. No i smaczek na koniec. Obrączka na okładce jest tą, którą dzierży wiedźma, jest też jednocześnie obrączką zaprojektowaną przez mojego męża, którą dał mi na Oku Moskwy w Strefie Wykluczenia. Oko Moskwy, podobnie jak obrączka, dostaje swoją rolę w książce, tak jak i zresztą awaria czarnobylska. Dlaczego obie te rzeczy szczególnie dla mnie istotne – obrączka i ruski dzięcioł – nie mają jednoznacznie pozytywnego zastosowania w fabule? Być może z tego powodu, że miłość nie jest dla mnie tym, co wbijają nam do głów autorytety, sztuka i rozrywka. "Dzieci Burzy" nie ukazują ckliwych znaczeń. Książka kreuje drogi, na które wchodzą jednostki, czasem z własnej woli, czasem wbrew niej, i ich największą wolnością są decyzje, czy te ścieżki porzucić, czy na nich pozostać. Wbrew każdemu i każdej rzeczy zawsze można się zatrzymać. Nawet będąc Burzą. Wyrywając wielkie dziury w multiwersum, Burza symbolizuje traumę niszczącą mój świat wewnętrzny. …mieszaliśmy w jego umyśle jak w kotle. Wrzucaliśmy zdechłe myszy i zgniłe mięso, szczaliśmy i pluliśmy w jego głowę, a potem go tym karmiliśmy. Trawił własne pokaleczone myśli. Mieliśmy nakaz nakłonienia go, żeby pisał do niej listy, choć milion razy pokazywaliśmy mu jej śmierć i rżnęliśmy jej mary na jego oczach. Zajmowało mu całe lata, by wyskrobać kartkę słów. Był świadomy tylko chwilami, podczas burz. Sądzę, że nikt nigdy nie spowodował takiej degradacji. Umysły takie jak jego są bardzo wytrwałe. Ale myśmy rozszarpali mu ducha. Shawn Coss Ale mimo wszystko Burza zatrzymuje się, kończy swój śmiertelny marsz. Dlaczego? Zapraszam do lektury. Premiera ZARAZ. “Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Ambasador Rosji organizując oczywistą prowokację, wykonał misję Kremla. Rozumiejąc emocje wobec zbrodniarzy, musimy być świadomi, że to woda na młyn putinowskiej propagandy. Można było tego uniknąć. Ta „uroczystość” nie powinna mieć miejsca.” Londyn, Birmingham, Manchester, Edynburg, Bristol, Lincoln, York – to brytyjskie miasta, które odwołały już swoje jarmarki bożonarodzeniowe. Podobnie jarmarki odwołują miasta w większości krajów Europy, również tam, gdzie pandemia nie jest tak groźnym problemem, jakim stała się w Polsce. Olsztyn? Tu władze miasta o rezygnacji z takiego jarmarku milczą – na razie plan jest taki, że jarmark jednak się oczywiście nieprawda – nie będzie jarmarku, jeżeli druga fala pandemii w Polsce potrwa choć trochę dłużej. Dzienna liczba zakażeń osiąga już poziom 30 tysięcy osób w skali kraju i ani myśli się zatrzymać – z pewnością jeszcze przez wiele tygodni będziemy odczuwać skutki marszów tzw. Strajku Kobiet oraz organizacji LGBT z niewiadomych powodów również protestujących przeciwko rezygnacji z aborcji eugenicznej, choć przecież homoseksualistów aborcja nie dotyczy zupełnie. Jednak oficjalna informacja o rezygnacji z jarmarku obędzie się pewnie w ostatniej chwili – tak, aby handlowcy nastawieni na wykorzystanie przedświątecznego okresu, boleśnie odczuli, jak ich handlowe i finansowe plany biorą w łeb. Winny będzie oczywiście rząd, który wprowadza kolejne restrykcje i grozi lockdownem, a może nawet go wprowadzi. I to obecny prezydent miasta wskaże tego winnego palcem. – Nic nie mogliśmy zrobić – będzie pewnie tłumaczył. – Rząd nie radzi sobie z pandemią, a samorządy muszą dostosować się do decyzji z z zarządu miasta, czy lokalnej tzw. totalnej opozycji nie będzie chciał w grudniu pamiętać, że wybuchu drugiej fali pandemii można było uniknąć rezygnując z organizowania marszów protestacyjnych w całej Polsce, że trafiający do szpitali coraz młodsi ludzie mieliby się całkiem dobrze, gdyby nie decyzje władz wyższych uczelni niby przypadkowo organizując godziny rektorskie w czasie trwania w Olsztynie…„Bożonarodzeniowa atmosfera wypełnia olsztyńskie Stare Miasto już od połowy grudnia. Pojawia się tu Mikołaj rodem z Laponii, renifery zza koła podbiegunowego i prawdziwe psy zaprzęgowe. A wszystko to – i dużo więcej – za sprawą Warmińskiego Jarmarku Świątecznego” – jeszcze w tym tygodniu można było (i pewnie można dalej) przeczytać na stronach Portalu Turystycznego Miasta Olsztyna Visit Olsztyn. I dalej: „Pierwszy Warmiński Jarmark Świąteczny, jako jedyny w regionie, zorganizowano tu w 2009 r. i okazał się on niemałym wydarzeniem. Od tej pory co roku na kilka grudniowych dni olsztyńska starówka staje się przestrzenią iście bajkową. Wszystko za sprawą kolorowych iluminacji i imponujących projekcji mappingowych na tutejszych kamienicach. Już przekraczając Wysoką Bramę, można przenieść się w inną rzeczywistość, pachnącą świerkami i – choć ośnieżoną – emanującą ciepłem mieniących się światełek, barwnych dekoracji oraz wesołej muzyki”. Prawda, że obiecująco?Uczciwiej byłoby jednak uprzedzić, że szans na taki jarmark nie ma obecnie wcale. Samorządy miast europejskich zrezygnowały ze swoich jarmarków już we wrześniu informując o tym opinię publiczną i nie oglądając się na swoje rządy oraz ich decyzje dotyczące ograniczeń w były to jarmarki, przy których ten warmiński, przy całej sympatii do naszych regionalnych tradycji, blednie. Najstarszy jarmark w Wielkiej Brytanii organizowany dorocznie w Lincoln został odwołany pierwszy raz od… 1982 roku. Tak samo frankfurcki kiermasz w Birmingham, który średnio przyciąga co roku ponad pięć milionów odwiedzających.– Nie możemy znaleźć sposobu, aby zagwarantować wszystkim bezpieczeństwo – informują organizatorzy dodając, ze wrześniowy termin odwołania uroczystości miał umożliwić przedsiębiorcom, którzy pojawiali się na jarmarkach, znalezienie alternatywnego sposobu na zarobienie pieniędzy w okresie przedświątecznym. Co więcej samorządy, które zdecydowały się na rezygnację z jarmarków, szukają rozwiązań, które mogą pomóc świątecznym straganiarzom. Może to będą jarmarki wirtualne? A może promocja internetowego handlu pod marką zawieszonej świątecznej atrakcji?Miasto bez gospodarzaW biznesie dobrze widziana jest gra fair play. Gra, na którą niestety nie mogą liczyć olsztyniacy. Temat jarmarku nad Łyną będzie się pewnie pojawiać w lokalnych mediach raz jako zapowiedź wydarzenia, innym razem jako sugestia, że tym razem nie mogą na niego liczyć ani przedsiębiorcy, ani mieszkańcy miasta. O tym, że 2020 rok będzie zapamiętany, jako rok bez kultywowania tej dość młodej olsztyńskiej tradycji, zostaniemy poinformowani w ostatniej chwili, co pozwoli władzom miasta zrzucić odpowiedzialność za nieporozumienia z handlarzami na barki „nie radzącego sobie rządu”.Jednak tym razem taki manewr może się nie udać. Społeczeństwo, choć wrażliwe na podszepty opozycji, ma swój rozum i doskonale widzi winnych obecnej sytuacji. Wie również, że tzw. społeczne protesty były prowadzone przez „gorące dziewczyny z opozycji”, że całe marsze strajku kobiet były niczym więcej, niż polityczną ustawką, pokazem siły, który miał się odbyć bez względu na konsekwencje, jakie poniesiemy wszyscy. Wie też, że szanse na jarmark są praktycznie żadne. I coraz lepiej widzi, że stolicy Warmii i Mazur brakuje gospodarza, który chciałby zajmować się tym pięknym miastem Pietkun

wiatrem podszyty wystawić kogoś (rufą albo tyłem) do wiatru biednemu zawsze wiatr w oczy (wieje) chwycić albo złapać wiatr w żagle czuć albo wiedzieć, skąd wiatr wieje inny wiatr wieje/powiał iść albo pędzić albo stawać z wiatrem w zawody rzucać słowa na wiatr szukaj wiatru w polu kto sieje wiatr, burzę zbiera wiatr

Holenderski komisarz Frank Timmermans siał burzę przeciwko Polsce wiele razy, aż w końcu z wiatru antypolonizmu zrobiła się burza, która zmiotła marzenia Niderlandczyka o szefowaniu Komisji Europejskiej. Lewicowy premier Włoch Matteo Renzi chciał wzmocnić swoją władzę, zasiał wiatr referendum konstytucyjnego, będąc pewny wygranej, i zebrał burzę porażki i zgilotynowania go jako szefa rządu Italii. Z kolei konserwatywny premier Wielkiej Brytanii zasiał wiatr brexitu i zebrał burzę pakowania manatków z 10 Downing Street. Czy opozycja w Polsce, siejąc wiatr hejtu wobec prezydenta RP, zbierze burzę wyborczej porażki w maju 2020? Źródło: Współlokatorki Char zazdrośnie strzegące swojej prywatności. Na pewno nie prawdziwa rodzina, bo ani trochę niepodobna do szczęśliwej gromadki z jej ulubionego serialu telewizyjnego. Smutny domek na brzydkiej prerii. Apatyczne gospodarstwo domowe pod obstrzałem nienawistnych spojrzeń. Kto wiatr sieje inny zbiera burzę. Czym jest Ten, kto sieje wiatry, zbiera burze: „Kto sieje wiatry, zbiera burze” to powiedzenie, które ostrzega, że wszystkie nasze działania w życiu generują konsekwencje . W tym sensie „siać wiatry i zbierać burze” odnosi się do idei negatywnych skutków, które powstają w wyniku błędnych działań. „Siać” w tym powiedzeniu byłoby metaforą rolniczą: to, co zasiejemy, kiełkuje dopiero dużo później i tylko wtedy, gdy uprawiamy to z troską i uwagą. „Żniwa” natomiast odnoszą się do tego, co otrzymujemy, gdy zbieramy owoce tego, co zasialiśmy. Żniwo jest reprezentatywne dla naszej pracy siewu: jeśli żniwo jest dobre, to dlatego, że dobrze zasialiśmy. Możemy siać poprzez nasze działania. Dobre uczynki sieją przyjaźń, sympatię i solidarność. Złe uczynki natomiast przynoszą tylko wrogość, nienawiść i pogardę. Dobry siew zawsze przynosi dobre rezultaty . Dlatego w tym popularnym powiedzeniu zawarta jest również idea nagrody, która w rzeczywistości istnieje w antonimicznym przysłowiu: „kto dobrze sieje, dobrze zbiera”. To przysłowie jest używane głównie po to, aby przypomnieć nam, że jeżeli będziemy źle postępować w naszym życiu i jeżeli będziemy źle postępować wobec innych, to kiedy będziemy ich potrzebować, nie będzie ich tam. To popularne wyrażenie ma również inne warianty, takie jak: „kto sieje wiatry, ten zbiera burze”; „siejcie wiatry, a będziecie zbierać burze”; „kto sieje wiatry, ten zbiera burze”. W języku angielskim , z drugiej strony, możemy przetłumaczyć to powiedzenie jako ” żniesz to, co siejesz ” ” (żniesz to, co siejesz). Patrz również A lo hecho pecho. Alka Dudek jest filologiem, specjalistką od semantyki i znaczeń. Prowadzi tę stronę internetową na zasadzie non-profit. Reader Interactions
кaкой привет, такой ответ (Idiom, Russian) — 143 translations (Albanian, Arabic, Arabic (other varieties), Armenian, Azerbaijani, Bosnian
kto wiatr sieje, zbiera burzę kto mąci, sieje zamieszanie i zamęt naraża się na niemiłe konsekwencje swych własnych poczynań translations kto wiatr sieje, zbiera burzę Add quien siembra vientos, recoge tempestades pl kto mąci, sieje zamieszanie i zamęt naraża się na niemiłe konsekwencje swych własnych poczynań Similar phrases Kto sieje wiatr, zbiera burzę. El que siembra vientos, cosecha tempestades. — krzyknął głośno. — Bo, doktorze Theissen, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę! ¡Quien siembra vientos, señor Theissen, recoge tempestades! Literature Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. - Kto sieje wiatr, zbiera burzę. —Quien siembra vientos, recoge tempestades. Literature Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Parece que cosechas lo que sembraste. Ale niech pan nie zapomina, kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Pero recuerde que quien siembra vientos, recoge tempestades. Literature Kto sieje wiatry, zbiera burze (przysłowie). El que siembra vientos recoge tempestades (proverbio). plwiktionary-2017 Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę”. El que siembra vientos cosecha tempestades». Literature „Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę” «Porque siembran vientos y recogerán tempestades». Literature Kiedy było już po wszystkim, Baby Koćamma powiedziała: „Kto sieje wiatr, zbiera burzę”. Después de que hubo pasado todo, Bebé Kochamma dijo: «Se cosecha lo que se siembra». Literature Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Se recoge lo que se siembra. Jesli mowa o twojej zonie... " Kto sieje wiatr, ten zbiera burze ". Si estamos hablando de tu esposa, significa que la pollita va de casa al nidito Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę El que siembra terror recoge terror opensubtitles2 Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Siembras lo que cosechas. Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Quien siembra vientos, recoge tempestades. To znaczy owszem, żal mi Karen, ale kto sieje wiatr zbiera burze, nieprawdaż? Quiero decir, lo lamento por Karen, pero cuando uno cosecha, algo se recoge, ¿no lo creéis? Literature Zobacz też. Lista przysłów z wyrazem siać. Lista przysłów z wyrazem wiatr. Lista przysłów z wyrazem zbierać. Lista przysłów z wyrazem burza. agnieszka baba bóg chleb chłop czynić człowiek deszcz diabeł dobry dobrze dwa dzień głowa głupi koń matka mróz mądry pan pies rok rozum stary uczyć woda zima zły łatwo święty.

Najlepsza odpowiedź Kto się miesza się do jakiejś sprawy, wtrąca się, to później ponosi tego czynu konsekwencje, zazwyczaj nieprzyjemne. Czyż nie tak ? :) Odpowiedzi Styks odpowiedział(a) o 21:26 Ja to rozumiem w ten sposób, że nie warto wyrządzać innym krzywdę ponieważ kiedyś to się na nas odbije jeszcze mocniej. juregil8 odpowiedział(a) o 17:55 np. kto bardziej przyłoży się do pracy będzie miał korzyści w znaczeniu ogólnym, jak ty komuś tak ktoś tobie. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub

Stanley feat. Lezakapior - Kto sieje wiatr ten zbiera burzehttps://www.instagram.com/lezakapior/W utworze zawarty został fragment z utworu Lukasyno - Kto si
REKLAMA Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę. Tak mówi przysłowie, a przysłowia są rzekomo mądrością narodów. Aczkolwiek przysłowie mówi też, że dzban wodę nosi, dopóki mu się ucho nie urwie. Tymczasem nasze polityczne dzbany są puste i głośno dźwięczą, nawet niedotykane. Jedno jest pewne. Burza się właśnie zaczęła. Niektórzy nadają Jarosławowi Kaczyńskiemu pozycję demiurga sceny politycznej i twierdzą, że wszystkie obecne i przyszłe wydarzenia ma on pod kontrolą. I cokolwiek zrobił, to zrobił to jak arcymistrz szachowy, który przewiduje kilkadziesiąt ruchów do przodu. Moim zdaniem jednak, Kaczyński to gołąb, który właśnie nasrał na szachownicę. Być może należy się zgodzić z Ludwikiem Dornem, że dla prezesa znacznie ważniejsze od rządzenia Polską jest rządzenie PiSem. A partia właśnie się zaczęła prezesowi wymykać z rąk. Z jednej strony Ziobro podkopywał Kaczyńskiego z prawej strony, jednocześnie nieco neutralizując Konfederację. Z drugiej strony głowę nieco podnosiło skrzydło bardziej liberalne. Choć oczywiście skrzydło liberalne w PiS, to taki oksymoron. I chyba właśnie dlatego Kaczyński sobie wymyślił dwa polityczne kroki. Jednym była antyfutrzarska ustawa, zwana nieco satyrycznie piątką dla zwierząt. Ta ustawa miała pokazać, kto w środowisku odważy się wyłamać spod władzy prezesa. Okazało się, że zbyt wielu i to się Kaczyńskiemu nie spodobało. * Stąd wziął się pomysł drugi. Julcia z Trybunału, zwanego żartobliwie Konstytucyjnym, dostała zadanie unieważnić prawo o aborcji. Zaostrzenie i tak ostrej już ustawy antyaborcyjnej, miało w zamyśle prezesa dwa cele. Po pierwsze spłacić dług Kościołowi za poparcie polityczne. Na dodatek spłacić go tak, żeby Kościołowi poszło w pięty. Kaczyński liczył, że to przeciw Kościołowi zwrócą się ewentualne protesty. Biorąc pod uwagę reakcje biskupów, którzy komentowali sprawę z gracją buldożera, mógł mieć rację. Jednak się okazało, że to nie Kościół, ani nawet nie Julcia Przyłębska stała się celem ataku społecznego. Naród się wkurzył na prezesa. Kto sieje wiatr? Prezes. Więc i prezes zbiera dziś burzę. Tego samego tytułu użyłem już wcześniej, ale wtedy analizowałem butne i buńczuczne zachowanie Kościoła katolickiego w Polsce. Dziś Kościół w Polsce stracił większość tego autorytetu, który niegdyś posiadał. Młode pokolenie nie łapie się na pustą nowomowę księży, a ponadto sprawnie rozpoznało ośrodek decyzyjny. Tysiące ludzi, którzy wyszli na ulice, to przede wszystkim ludzie młodzi. To ich chciał PiS wychować na nowe pokolenie prawdziwych Polaków, którzy wstali z kolan. A tymczasem wbrew oczekiwaniom Kaczyńskiego, jak już wstali z kolan to jednym głosem zakrzyknęli: Jebać PiS i Wypierdalać. kaczyzmKościół KatolickiprotestyREKLAMA
Read 14. Kto sieje wiatr, zbiera burzę from the story Dalmore nights by supersadworld (camille) with 472 reads. grumpyxsunshine, dylogiaeden, memories. twitter
W miastach Warmii i Mazur od kilku dni trwają protesty przeciwko decyzji Trybunału Konstytucyjnego, iż aborcja eugeniczna jest niezgodna z Konstytucją. Towarzyszą im wulgarne okrzyki i plakaty: "Wypier..." i "Jeb... PiS". Na kościele Bogarodzicy Dziewicy Matki na olsztyńskich Jarotach ktoś namalował napis „J#b** PiS!”. Podczas niedzielnego marszu wokół olsztyńskiej katedry była próba wtargnięcia na Mszę. Protestujący w Iławie pod wodzą posłanki Moniki Falej atakowali kościół w Iławie wydzierając się: "Jebab.. PiS!". Działacze Konfederacji utworzyli łańcuch broniąc dostęp do kościoła. Posłanka Falej zgłosiła, że jeden z mężczyzn "naruszył jej cielesność". Znicze zapłonęły pod siedzibą bura poselskiego posła Jerzego Małeckiego w Piszu. Ułożono przy nich napisy: „MACIE KREW NA RĘKACH”, „PiS off” oraz tekst: „Zakaz aborcji nie jest ochroną życia. Ochroną życia jest: pomaganie matkom, niepełnosprawnym, ubogim rodzinom, chorym i umierającym oraz innym potrzebującym”.W reakcji grupa osób odmawiała różaniec oraz ustawiła napis: ZAPAL LAMPKĘ OFIAROM ABORCJI i rysunkiem serca z płodem w pod swoją siedzibą poseł Jerzy Małecki skomentował na swoim fb:„Dzisiaj wieczorem aktyw partyjny Platformy Obywatelskiej zapalił pod moim biurem znicze, aby uczcić pamięć abortowanych dzieci. Ten ważny gest budzi mój głęboki szacunek. Kilkadziesiąt lat zabijania najmniejszych z nas odchodzi w przeszłość, a dokonane zbrodnie zasługują na stosowne upamiętnienie. Dziękuję młodym ludziom za wrażliwość wyrażaną hasłami, których logiczność i kulturalna polszczyzna od lat budzą respekt w debacie publicznej. Dziękuję piskiej Policji za zapewnienie porządku w tym trudnym czasie, a uczestnikom zgromadzenia za brak incydentów i zdyscyplinowaną reakcję na komunikaty funkcjonariuszy o konieczności zachowania dystansu. Dziękuję firmującemu tej inicjatywie panu Mariusz Trupacz - szefowi swojego kolejnego ugrupowania, który ponownie wykazał się sprawną organizację tego typu ważnych lokalnych Jest to przykład współpracy , gdy razem możemy powalczyć o lepszy los dzieci nienarodzonych./dziekuję za inspiracje Tomasz Rzymkowski/.Dodajmy, że poseł Jerzy Małecki był jednym z sygnatariuszy wniosku do TK o zbadanie, czy ustawa dopuszczająca aborcję eugeniczną jest zgodna z Konstytucją. Niedawno został zawieszony w prawach członka klubu parlamentarnego PiS z powodu głosowania przeciw noweli ustawy o ochronie Trupacz organizator protestu odpisał posłowi:Panowie świetne poczucie humoru. Róbcie jak uważacie. To, że macie swoje zdanie rozumiem. Uszanujcie jednak zdanie i stanowisko innych nie zakłamując rzeczywistosci. Przekladanie tabliczek z napisami swiadczacych o waszej racji nijak sie miało do się kogo chcecie oszukać. Ludzie uszanowali wasze zdanie, nie przeszkadzali wam w odmawianiu różanca tylko po co te kłamstwa i pokazywanie rzekomego waszego poparcia w ilosci zapalonych zniczy. Śmieszne to i żenujące. Dobrze że są filmiki i profilu posła wywiązała się polemika pomiędzy uczestnikami protestu oraz różańca. Oto próbka:Piotr OlszakTak było! Mariusz Trupacz wyraził zrozumienie i zapalił znicz. To piękne że troska o dzieci z zespołem Downa ( bo takie były najczęściej abortowane) potrafi połączyć ponad podziałami!Magda RogińskaJak można tak kłamać. DOSTAWIENIE swojej tabliczki nie zmieni celu w jakim te znicze zostały postawione dzisiaj przez tyle kobiet i wspierających je mężczyzn…Wpisom towarzyszyły zdjęcia:KTO SIEJE WIATR, ZBIERA BURZĘ (Komentarz)Co pozytywnie zaskakuje, to kulturalna forma protestu i sporu w miastach Warmii i Mazur. Ani jedno wulgarne słowo nie padło. Pisz, Iława, Ostróda, Elbląg i Olsztyn, pod tym względem, to wyjątek. W całym kraju, począwszy od Warszawy jesteśmy świadkami agresji i wulgarności, demonstranci niosą olbrzymie bannery i skandują ich treść: „WYPIER….” i Jeb.. PiS”. Tłum jest agresywny, nakręcany przez lewicowe aktywistki i posłanki, na policjantów lecą kamienie. W niedzielę celem ataków mają być kościoły. Na kolejne dni zapowiadane są kolejne formy protestu, włącznie z korkowaniem autami że aborcja eugeniczna nie powinna być dopuszczalna w cywilizowanym państwie. Wszystkie poprzednie składy TK z prof. Andrzejem Zollem i prof. Andrzejem Rzeplińskim, jako przewodniczącymi, zawsze opowiadały się za ochroną nienarodzonego dziecka. (ten ostatni w wywiadzie dla Wyborczej w 2016 roku powiedział: „Nieważne, jak byśmy próbowali to elegancko nazwać, aborcja jest zabójstwem".Jednocześnie podzielam opinię Pawła Trudnowskiego, prezes Klubu Jagielońskiego o słabej legitymizacji ostatniej decyzji TK. „Rządzący powinni byli pochylić się nad oddolnymi inicjatywami, które zakazywały aborcji eugenicznej. Gdyby taki projekt przeszedł przez Sejm i Senat, został podpisany przez Prezydenta, a później ewentualnie został skierowany do Trybunału, który potwierdziłby konstytucyjność zmiany – druga strona sporu po prostu nie miałaby argumentów. Decyzja musiałaby zostać przez nią zaakceptowana. Teraz mamy do czynienia z zupełnie inną, bardzo niestabilną sytuacją” – podsumował prezes Klubu Jagiellońskiego, który jak i ja obawia się mści się sposób w jaki uchwalono nowelę ustawy o ochronie zwierząt. Napisana „na kolanie” przez młodzieżówkę PiS-u, nie była w ogóle skonsultowana z ekspertami, reprezentacją rolników a nawet z ministrem rolnictwa! Została przeprowadzona przez Sejm błyskawicznie, przy pomocy totalnej opozycji, której tym razem ten tryb nie demokratycznym państwie miejscem właściwym do rozstrzygnięcia takich sporów jest parlament. Posłowie powinni więc, zamiast wyprowadzać ludzi na ulicę w okresie epidemii, domagać się natychmiastowego uruchomienia procedury legislacyjnej, która ma wypracować nową ustawę o ochronie życia z uwzględnieniem kompromisu, o którym mówi poseł Bolesław Piecha i poseł Artur Dziambor, dopuszczającego aborcję, gdy uszkodzenie płodu nie budzi żadnych wątpliwości i jest ciężkie (przysłowiowe dziecko bez mózgu).Jest dla mnie aż nadto oczywiste, że posłowie totalnej opozycji, która od 2014 roku nie jest w stanie wygrać żadnych demokratycznych wyborów, odebrali ten wybuch społeczny po wyroku TK, jak wystrzał Aurory, który wreszcie może doprowadzić do obalenia legalnej władzy. Tym bardziej że lada dzień znów z traktorami na drogi wyjadą rolnicy, demonstrują też antycovidowcy. W efekcie epidemia rozszaleje się na dobre, tak jak w Hiszpanii, po demonstracjach feministek. Może to w sumie przekroczyć masę krytyczną i doprowadzić do rewolucji z ofiarami w ludziach i zniszczeniami mienia na dużą sieje wiatr, zbiera burzę. Zapłacimy SochaPS. Pisałem ten komentarz przed wiedzą o marszu protestu wokół olsztyńskiej bazyliki, w niedzielę w godzinach W marszu wzięły udział dziesiątki młodych ludzi, głównie kobiet. Zgromadzeni nieśli hasła, np: "Moje ciało, mój wybór", "Kim jesteście żeby skazywać nas na piekło?" czy też "Życie jest sztuką wyboru. Czym jest bez niego"? oraz plakaty z rysunkiem ukrzyżowanej kobiety w filmów na i nie widać polityków, czy aktywistów KOD-u. Natomiast w relacji redakcji czytamy, że : "Wśród demonstrantów można było zobaczyć działaczy (a nawet posłów PO), np. K. Lenkiwcza i P. Papke". (Chyba chodzi o Konrada Lenkiewicza? - przypis Na zdjęciu na widać posła PO Pawła Papke i posłankę Monikę Falej z partii Razem). Z filmów i zdjęć nie wynika, iż miała miejsce próba wtargnięcia do katedry, jak np w Poznaniu, gdzie protestujący wtargnęli do katedry podczas Mszy, przerywając ją. Natomiast twierdzi, iż to dzięki temu, że wejścia do katedry pilnowała policja i wierni. Rozmawiałem z jednym z pilnujących drzwi katedry. Oto co mi opowiedział: - W marszu uczestniczyło około 500 osób, w tym ok. 20-30 z Antify z Warszawy, był z nimi specjalista od gier ulicznych. Do katedry usiłowały wejść dwie kobiety w wieku ok. 28 lat i mężczyzna w wieku ok. 25 lat z transparentem. Ten transparent mu wyrwaliśmy. Mężczyzna stanął na wysokości chóru odwrócony plecami do ołtarza. Proboszcz Andrzej Lesiński poprosił go o opuszczenie katedry i przy naszej pomocy opuścił on katedrę. Kobiety weszły z rozłożonymi parasolkami, ale zostały wyprowadzone. Policja spisała te osoby. Olsztyńskiej policja potwierdza portalowi przyjęcie zgłoszenia o próbie wtargnięcia do katedry 39-letniej kobiety, uczestniczki marszu:W niedzielę olsztyńscy policjanci interweniowali w stosunku do kilkunastu uczestników marszu, przy czym kilkunastokrotnie zwracali oni uwagę osobom przebywającym w rejonie Starego Miasta i ul. Dąbrowszczaków w Olsztynie. Funkcjonariusze wielokrotnie informowali uczestników marszu że jest to niezgodne z obowiązującymi przepisami, stanowi zagrożenie ze względu na stan epidemii i wzywali do rozejścia się. Funkcjonariusze wylegitymowali 12 osób. Łącznie policjanci sporządzili 5 wniosków o ukaranie do sądu, które dotyczą udziału w nielegalnym zgromadzeniu oraz zakłóceniu porządku publicznego. Policjanci wielokrotnie uprzedzali pozostałych uczestników marszu o konsekwencjach oraz odpowiedzialności karnej z którą mogą się spotkać w przypadku naruszenia obowiązującego prawa w przypadku zakłócenia przebiegu interweniowali wobec 39-latki, która wg zgłoszenia chciała przeszkodzić w mszy, natomiast po uprzedzeniu jej o odpowiedzialności karnej osoba ta opuściła kościół. Funkcjonariusze z interwencji sporządzili stosowną dokumentację. Policjanci będą prowadzić czynności sprawdzające w tej sprawie mające na celu wyjaśnienie, czy doszło do popełnienia przestępstwa z art. 195 Rafał ProkopczykZ kolei na portalu umieszczono film, z którego wynika że drzwi katedry pilnowali przedstawiciele Olsztyńskiego Męskiego Różańca Świętego oraz radny wojewódzki Prawa i Sprawiedliwości, komendant wojewódzki OHP, pełnomocnik wojewody d. społeczeństwa obywatelskiego i szef Komitetu Miejskiego PiS w Olsztynie Dariusz Rudnik. Gdy mijająca go kobieta krzyczała „chcemy zdrowia, nie zdrowasiek” Rudnik i towarzyszący mu mężczyźni krzyczeli „Hitlerjugend”. Radny wdał się również w dyskusję z manifestującymi kobietami, mówiąc że "Wasze zdanie nas nie interesuje", "Jak nie chcesz mieć dzieci, to nie musisz. Nie jesteś wiatropylna", z kolei do jednego z mężczyzn stojących przy wejściu do kościoła powiedział: "Nie dyskutuj z nimi, bo mają wyprany mózg". Na filmie na zarejestrowano jedno wulgarne hasło podczas marszu ( je pominęła) :Za to ofiarą aktu wandalizmu padł Kościół Bogarodzicy Dziewicy Matki na olsztyńskich Jarotach. Nieznani sprawcy namalowali wulgarne hasło na ścianie obok drzwi wejściowych kościoła. Podobne hasła i akty wandalizmu przejawiały się w innych miastach, Krakowie czy Warszawie. Wandale napisali na ścianie kościoła „J#b** PiS!”. Parafia zawiadomiła policję. Napis został już usunięty.
Kto sieje wiatr, zbiera burzę. Postawa otwartości na drugiego człowieka, nawet, jeżeli ma inny kolor skóry, mówi innym językiem, pochodzi z innej kultury, jest naturalną cechą ludzi wierzących. "Kto sieje wiatr zbiera burzę" twierdzi przysłowie, zbudowane na cytacie starotestamentowym. To, że wychowanie ma wielki wpływ na
Zrozumienie o co chodzi w wojnie domowej toczącej Syrię od 2011 roku wymaga zjedzenia przez przeciętnego, średnio wykształconego człowieka przysłowiowej beczki soli. Czemu jest to aż tak trudne? Winowajcą jest medialny kociokwik. Krańcowo sprzeczne komentarze medialne, zależne od "linii" danego medium – proamerykańskiej bądź prorosyjskiej – kompletnie skołowały światową opinię publiczną. Zdecydowanie przeważa linia proamerykańska, według której prezydent Baszar al-Asad to zły duch tego regionu świata, krwawy dyktator, wręcz ludobójca. Gwoli przypomnienia: dokładnie tak samo określano w pierwszej dekadzie nowego tysiąclecia Saddama Husajna (Irak), Muammara Kadafiego (Libia) i Hosni Mubaraka (Egipt). Syria uzyskała niepodległość w 1946 roku. Ustrój parlamentarny trwał tylko trzy lata i został obalony w wyniku puczu płk Husni az-Zaima. Był to pierwszy w świecie arabskim wojskowy zamach stanu. Przygotowały go, uwaga! – ambasada USA i Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA). Pan pułkownik Husni porządził tylko kilka miesięcy i został obalony przez Samiego al-Hinmawiego, którego wkrótce obalił Adib asz-Sziszakli. Sporo tego, jak na Bliski Wschód. Od 1970 r. Syrią przez 30 lat rządził prorosyjski Hafiz al-Asad. Rządził w sposób dyktatorski, twardą ręką, ale dzięki temu w kraju panował względny spokój. W marcu 1980 r. zapowiedział surową rozprawę z rodzącym się fundamentalizmem islamskim, co zaburzyło trwającą dekadę stabilizację. W tych latach w Syrii zaczęły rozwijać się sunnickie organizacje dążące do ustanowienia państwa wyznaniowego, takie jak Stowarzyszenie Braci Muzułmanów, Żołnierze Boga, Młodzież Mahometa, czy Islamski Ruch Wyzwolenia z centrum w Aleppo. Organizacje te uzyskiwały wsparcie finansowe z Arabii Saudyjskiej. W czerwcu 1980 r. islamscy bojownicy przeprowadzili nieudany zamach na Hafiza al-Asada. Odpowiedź prezydenta była natychmiastowa. W więzieniu w Palmyrze dokonano egzekucji 550 osadzonych tam fundamentalistów. Dwa lata później wybuchł bunt w mieście Hama. Bracia Muzułmańscy ogłosili Hamę miastem wyzwolonym i wezwali Syryjczyków do powstania przeciwko „niewiernemu” przywódcy. Ku ich rozczarowaniu, syryjskie społeczeństwo nie poparło buntu. W odwecie miasto zostało brutalnie spacyfikowane, według różnych danych mogło zginąć od 5 do 25 tysięcy osób. W 2000 r. Hafiz zmarł, a władzę po nim objął jego młodszy syn Baszar al-Asad, rządzący Syrią do dzisiaj. Kontynuował politykę ojca, polegającą m. in. na laicyzacji państwa, zwalczaniu islamskiego ekstremizmu i sojuszu z Rosją. Względny spokój trwał do 2011 r., kiedy na fali Arabskiej Wiosny wybuchła w Syrii rewolucja. Do konfliktu, wywołanego przez masowe demonstracje, dołączyły organizacje terrorystyczne oraz bojownicy Hezbollahu. W latach 2014 i 2015 włączyły się nowe strony: ISIS, USA, Rosja i Iran. Od jesieni 2012 r. trwa kontrofensywa sił rządowych, które ostatnio odzyskały kontrolę nad wieloma strategicznymi miastami. To musiało wywołać duży niepokój na Zachodzie, który, podobnie jak w przypadku Libii oraz Iraku, straszy świat posiadaniem i używaniem przez syryjski reżim broni chemicznej, dążąc tym samym do interwencji zbrojnej, obalenia Baszara al-Asada i wprowadzenia w Syrii demokracji. Jak wygląda demokracja wprowadzana przez Zachód na Bliskim Wschodzie, przekonali się na własnej skórze Irakijczycy, Libijczycy i w pewnym stopniu Egipcjanie. Kto pierwszy podpalił lont i doprowadził do wybuchu Arabskiej Wiosny, która kompletnie zdestabilizowała ten region świata? Panowie George „Dablju” Bush i Tony Blair, którzy bezczelnie łgali, że są w posiadaniu niepodważalnych dowodów na istnienie w Iraku broni masowego rażenia. Pamiętam jak Blair kłamał w żywe oczy, zapewniając świat, że ma na to twarde dowody. Jak bardzo były one "twarde", informuje opublikowany w 2016 r. raport, poświęcony udziałowi Wielkiej Brytanii w interwencji zbrojnej NATO w Iraku, przygotowany przez niezależną komisję śledczą pod kierownictwem Johna Chilcota, byłego stałego wiceministra spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii. Raport jest miażdżący tak dla Blaira – łgarza, jak i jego amerykańskiego koleżki Jurka Dablju Busha, zaleczonego alkoholika. Saddam pewnie rządziłby do dzisiaj, gdyby nie miał u siebie ropy naftowej. Kim Dzong Un, zbrodniarz nad zbrodniarze, niepodzielnie rządzi Koreą Płn. i jakoś nie ma na niego bata. Dlaczego w tym kraju żywych trupów nie doszło jeszcze do zbrojnej interwencji NATO, obalenia zbrodniarza i wprowadzenia demokracji? Bo kraj ten – poza milionami głodujących nędzarzy – nie posiada żadnych bogactw naturalnych. Ropa Saddama od lat była solą w oczach szefów koncernów paliwowych ściśle powiązanych z rządami Wielkiej Brytanii i USA. Pod płaszczykiem niesienia demokracji, strącenia z piedestału satrapy i zlikwidowania rzekomego niebezpieczeństwa płynącego z posiadania przez niego broni masowego rażenia – Amerykanie i Anglicy najechali Irak, obracając to bogate państwo w morze ruin i krwi. Pomogli im w tym mamieni obietnicami uczestniczenia w podziale bogatych łupów frajerzy, m. in. wysłani przez polski rząd żołnierze z orzełkami na czapkach. Z obietnic nic nie wyszło. Przepraszam, chyba jednak coś wyszło. My, Polacy, wyszliśmy na irackiej awanturze jak Zabłocki na mydle. Mimo skrupulatnych poszukiwań nie znaleziono w Iraku broni masowego rażenia. Armia iracka poszła w rozsypkę, wyszkoleni oficerowie zostali pozyskani przez terrorystyczne ugrupowania, które rosły w siłę. W pewnym momencie marzenia o przejęciu szybów naftowych prysły niczym mydlana bańka. Trzeba było znaleźć kolejny cel. Padło na także bogatego w ropę Muammara Kadafiego, który, choć dyktator, uczynił z Libii kraj mlekiem i miodem płynący. Było tam tyle pieniędzy, że przemysłu nie budowano własnymi rękami, lecz siłami wynajmowanych do tego celu obcokrajowców. Na libijskie budowy wyjeżdżały tysiące polskich inżynierów, architektów i robotników. Libijska młodzież mogła za darmo kształcić się na paryskiej Sorbonie. Libijskie kobiety mogły pracować w wojsku i w policji. Słowem, nowoczesne, przyjazne dla swoich i obcych islamskie państwo. Zostało ono przez USA oraz ich satelitów zburzone, a sam Muammar brutalnie zamordowany. Potem zaczęło się w Syrii, powstało tam Państwo Islamskie i dzisiaj mamy to, co mamy. Dopóki Irakiem i Libią rządzili żelazną ręką dyktatorzy, panował tam spokój. Bo w tym regionie żelazna dłoń to podstawowy atrybut sprawowania władzy, czego Zachód nie rozumie albo udaje, że nie rozumie. Tamtejszą dzicz da się bowiem utrzymać w ryzach wyłącznie siłą. Dasz trochę luzu oraz demokracji i z miejsca powstaje Państwo Islamskie, nie szanujące niczego i nikogo. Dlatego do prób obalenia Baszara podchodzę z dużą rezerwą. Większość mediów trąbi jakoby prezydent Syrii był w swoim kraju ogólnie znienawidzony, podobnie jak jego ojciec, więc powinien odejść. Nie jest to czysta prawda. Bardzo celną uwagę na ten temat wygłosił ostatnio patriarcha Libanu – kardynał Bechara Rai. Jego zdaniem, wojna w Syrii nadal trwa ze względu na międzynarodowe interesy, dlatego żadna ze stron nie dąży do zakończenia konfliktu. Patriarcha nie przyjmuje tłumaczeń jakoby przedłużająca się wojna miała na celu zaprowadzenie w Syrii demokracji. Przypomina, że już wcześniej tę samą wymówkę zastosowano w Iraku. – Jeśli światowe potęgi chcą demokracji, to najpierw same muszą zacząć wprowadzać ją w życie – spuentował kardynał swoje wystąpienie w Radiu Watykańskim. – Jeśli zaś chcą wiedzieć, jaki los czeka Baszara al-Asada, powinny wysłuchać Syryjczyków i zobaczyć czego oni sami chcą. Święte słowa, księże kardynale. Wszak to, że nie wszyscy Syryjczycy uważają Baszara al-Asada za śmiertelnego wroga, potwierdza choćby ich wstrzemięźliwość podczas islamskiego buntu w mieście Hama, kiedy nie poparli fundamentalistów i stanęli murem za swoim prezydentem. To całe gadanie o demokracji w Syrii, broni chemicznej, zagrożeniu dla wolnego świata jest mgłą i dziadowskim picem. Kiedy słucham sensacyjnych doniesień o zagrożeniach oraz o potrzebie natychmiastowej interwencji zbrojnej, mającej na celu obalenie Baszara, to tak, jakbym cofnął się o kilkanaście lat i słuchał łgarstw Blaira. Kropka w kropkę ta sama retoryka. Rosja twierdzi, że atak chemiczny w mieście Duma był amerykańską prowokacją. Po tym, co stało się kiedyś w Iraku, jestem skłonny uwierzyć w rosyjskie wyjaśnienia, choć Rosjanie są w tym konflikcie tak samo wiarygodni jak Amerykanie i Anglicy. Kluczem do zrozumienia konfliktu w Syrii jest rynek gazu. To przez Syrię miał płynąć do Europy gaz ze wspieranego przez USA emiratu Katar, gdzie żyje najbogatsze społeczeństwo świata. Plany gazociągu powstały w 2009 r., co spowodowało ostrą reakcję Rosji, obawiającej się utraty monopolu przez Gazprom. Do gry włączył się popierany przez Rosję Iran, który posiadał własny plan gazociągu mającego przebiegać przez... Syrię. Finansująca dotychczas operacje zachodnich sojuszników w Syrii Arabia Saudyjska powoli wycofuje się, ponieważ po gwałtownym spadku ceny ropy naftowej w 2014 r. Rijad musiał wydać 200 mld dolarów z rezerwy walutowej na ratowanie własnej gospodarki. Może być ciekawie. Dolary, dolary, ropa, gaz... I tak w koło Macieju. Dzisiejszy świat jest jaki jest. Mocarstwa przede wszystkim dbają o własne interesy. Dla nich interesy narodu syryjskiego zupełnie się nie liczą. Nie wierzmy więc w bałamutne bredzenie polityków przekazywane nam za pośrednictwem usłużnych mediów. bSD7h.
  • fq8tngf0xn.pages.dev/24
  • fq8tngf0xn.pages.dev/91
  • fq8tngf0xn.pages.dev/25
  • fq8tngf0xn.pages.dev/87
  • fq8tngf0xn.pages.dev/85
  • fq8tngf0xn.pages.dev/87
  • fq8tngf0xn.pages.dev/94
  • fq8tngf0xn.pages.dev/12
  • kto wiatr sieje zbiera burzę